Witam
Najtrudniej jest zawsze pisać o sobie ;-)
Pomimo, iż liczę sobie już zdrowo ponad 30 wiosen, jestem dopiero początkującym
krótkofalowcem.
W końcu pozwolenie radiowe i własny znak otrzymałem dopiero w drugiej połowie zeszłego
(2008) roku :-)
Niemniej jednak moja przygoda z tym hobby rozpoczęła się we wczesnych latach
młodzieńczych...
Pierwsze kroki
Była wiosna 1985 roku, a ja byłem uczniem 7 klasy Szkoły Podstawowej.
Od dłuższego już czasu uczęszczałem do Klubu Młodych Elektroników prowadzonego,
jak się później okazało, przez Zbyszka SP3DJU.
Jednak tego dnia, jakże brzemiennego w skutkach, chyba nie do końca przypadkiem,
trafiłem do drugiego pokoiku, gdzie znajdowała się radiostacja klubowa SP3ZCU.
Operatorem radiostacji był Janek SP3LOX, który pokazał mi oraz kilku kolegom,
jak się pracuje w eterze.
Zacząłem przychodzić regularnie na spotkania z Jankiem, który powoli wprowadzał mnie
w arkana sztuki krótkofalarskiej.
To właśnie pod jego bacznym okiem przeprowadziłem swoje pierwsze QSO na poczciwym Bartku
pracującym na 80m w tandemie z anteną W3DZZ.
Niestety przyszły wakacje i przerwa w spotkaniach.
Co prawda wypożyczyłem na te letnie miesiące odbiornik przeznaczony do łowów na lisa,
do którego podłączyłem jakieś 10 m kabla wyrzuconego za okno.
Sprzęt jednak się nie sprawdził, a mnie nużyły same nasłuchy no i przyszło
zniechęcenie...
Nastąpiła kilkuletnia przerwa...
Pierwsze kroki po raz drugi
Dziwne koleje losu rzuciły mnie, pod koniec lat 80-tych, do Katowic, gdzie już niezupełnie
przypadkiem trafiłem do klubu SP9PEZ.
Klub mieścił się na 24 piętrze "kukurydzy" na osiedlu Tysiąclecia, czy też ul. Zawiszy
Czarnego w Katowicach...
Namówiony przez kolegów z klubu złożyłem stosowne papiery w Oddziale Terenowym w Katowicach
i otrzymałem znak nasłuchowy SP9 4688 KA.
Wykonałem kilka odbiorników nasłuchowych, działających z różnym, przeważnie kiepskim,
skutkiem :-(
A może to była wina kiepskich anten typu "kawał drutu za oknem"?
Niemniej jednak tych kilkaset nasłuchów zaliczyłem...
Z wielkim żalem przyznaję, że nie udało się mi uzyskać ani jednej karty SQL
potwierdzającej moje nasłuchy. I to pomimo wysłania "gustownych", własnoręcznie wykonanych
kart QSL ;-)
Do dzisiaj zachowała się niestety tylko jedna karta z mojego
Dziennika Nasłuchów oraz kilka kart QSL, które można
obejrzeć w galerii...
Może ktoś znajdzie swoją łączność w tym fragmencie logu i zechce otrzymać jedną z tych
kart QSL?
Nie ma sprawy :-)
Wystarczy zgłosić się via e-mail :-)
Wziąłem również czynny udział w zawodach "Orlim szlakiem" w 1990 roku, zarówno jako
nasłuchowiec jak i operator klubowej stacji terenowej pracującej spod znaku SP9PEZ/9.
CB
W pierwszej połowie 2008 roku trafiło się mi kilka służbowych podróży, podczas których
przemieszczałem się z kolegą samochodem wyposażonym w CB radio.
Odżyły wspomnienia związane z pracą w eterze i namówiłem żonkę do zakupu CB radia do
naszego autka.
Wybór padł na Onwę Mk III, do której w promocyjnej cenie zakupiłem antenę
BNU 746.
Niestety, a może na szczęście :-), antenę nie można było zestroić do przyzwoitego
współczynnika SWR.
Dopiero wymiana "bacika" na dłuższy o ponad 30 cm przyniosła pożądany skutek.
Niemniej jednak do rozwiązania problemu antenowego potrzebowałem porządnego miernika
współczynnika fali odbitej.
Dość nieoczekiwanie poszukiwania miernika doprowadziły mnie do klubu krótkofalowców
SP3PKC "Lambda"...
Kroki właściwe
Przypadkiem trafiłem na wzmiankę o Klubie Krótkofalowców SP3PKC "Lambda", do którego postanowiłem zajrzeć w poszukiwaniu nieszczęsnego miernika SWR.
Podjechałem do klubu, który wtedy mieścił się jeszcze w pobliskim Zbrudzewie, przywitałem się, pogadałem o tym i owym, popatrzyłem na pracę nowo poznanych kolegów...
Zacząłem klub odwiedzać dosyć regularnie i za namową prezesa, Roberta SP3SLD postanowiłem przymierzyć się do egzaminu. Początkowo myślałem o kategorii II, ale namówiony postanowiłem od razu rzucić się na głęboką wodę, czyli kategorię I.
Nie ukrywam, bałem się strasznie telegrafii, ale koledzy uspokajali: coś tam nadasz, coś tam odbierzesz i jakoś tam będzie...
Na stronie PZK znalazłem terminarz egzaminów i wybór padł na 06.09.2008 r. w Szałe koło Kalisza.
Zaopatrzony w materiały szkoleniowe uzyskane od klubowych kolegów, materiały zciągnięte z internetu zacząłem intensywnie przygotowywać się do egzaminu.
Z teorią nie miałem większego problemu, w końcu to tylko testy...
Gorzej niestety było z telegrafią, zwłaszcza, że termin egzaminu wybrałem dosyć ambitnie.
Zostało nieco ponad 3 tygodnie na naukę telegrafii...
Małe co nieco z harcerstwa jeszcze pozostało. Do tego dwa razy dziennie zabawa z programem
do nauki telegrafii metodą Koha i odsłuch niemal na okrągło kursu z pliku mp3 na mojej
komórce.
Egzamin to miała być formalność :-). Niestety nie było tak łatwo, zwłaszcza, że egzaminatorzy
byli z Instytutu Morskiego (czy też Marynarki?).
Szczególnie dał mi się we znaki z telegrafii, z którego ledwo się wybroniłem...
Koniec końców egzamin zdałem pomyślnie!
Wystąpiłem do poznańskiej Delegatury o stosowne dokumenty i od października 2008 r. jestem szczęśliwym posiadaczem znaku SQ3MVE :-))